Czy to brak akceptacji?
Pewnie każdy z nas je ma, a jak nie każdy to znaczna większość.
Nie mówimy o nich, ukrywamy je, wstydzimy się ich, a czasami próbujemy nawet coś z nimi zrobić. Akurat ja należę do tej grupy, która nic z tym nie robi, myślę sobie czasami, że powinnam wyglądać jak wymuskana pani z fotoshopa, ale później pojawia się druga myśl czy to na pewno by coś zmieniło? Mam swoje kompleksy, z którymi nic nie robię, ale których też nie potrafię zaakceptować, jednak nie jestem pewna czy gdybym wyglądała inaczej, to bym siebie akceptowała. Bo patrzę z perspektywy, że wtedy inny by nie patrzyli na mnie z obrzydzeniem a dokładnie na to, co jest moim kompleksem. Nie zmienia to jednak faktu, że ja wciąż przecież nadal mogłabym siebie nie akceptować, gdybym wyglądała "idealnie", w sensie jakiś wyznaczonych kanonów piękna (głównie przez media). Może po prostu nie umiem zaakceptować siebie na tej ziemi i tyle, może chodzi o to, że wcale nie prosiłam się na ten świat i nie po drodze jest mi tutaj być. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest wpis, że się żalę czy że postanawiam coś sobie zrobić.
Zwyczajnie rozkminiam, o co chodzi w mojej głowie z moimi kompleksami, nie wiem, czy ludzie, którzy niwelują swoje kompleksy, czują się wtedy lepiej? Może u nich nie jest to tak złożone i skomplikowane, może po prostu nie lubią swojego ucha, nosa czy pięty, bo wygląda tak, a nie inaczej i jeśli np. uda im się to zmienić są już szczęśliwi.
A Wy? Macie swoje kompleksy, chcecie o nich opowiedzieć? Jak to jest z Waszą samoakceptacją?
Śmiało zapraszam do dyskusji.